piątek, 5 lutego 2016

62. Hellheaven - Raven Stark





wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 2015r. 
ilość stron: 292
kategoria: literatura młodzieżowa 



Czy jedna osoba jest w stanie zniszczyć komuś cały świat? Czy potrafi pociągnąć za sobą lawinę, która bez skrupułów ograbi człowieka z jego dotychczasowego życia? Czy psychika nastolatki jest wystarczająco silna, by udźwignąć niespodziewany ciężar?

Camille nigdy nie przypuszczała, że takie pytania będą chodzić jej po głowie. Jednak kiedy na jaw wychodzą przez lata skrywane tajemnice, ktoś porywa jej przyjaciółkę, a rodzice wysyłają ją do szkoły z internatem oddalonej o setki kilometrów od jej rodzinnego domu, Camille zdaje sobie sprawę, że nic nie jest takie, jak jej się do tej pory wydawało.

W Hellhaeven stopniowo odkrywa kolejne sekrety dotyczące nie tylko jej korzeni, rodziny czy znajomych, ale i rzeczywistości, która okazuje się być o wiele bardziej skomplikowana, niż kiedykolwiek mogłaby przypuszczać.


Camille, zwykła nastolatka, trafia do Hellheaven. Nie jest przerażona, zdruzgotana, zapłakana, a w drodze do tego miejsca smacznie sobie śpi. Na miejscu poznaje wspaniałych ludzi, którzy mimo iż nie udzielają odpowiedzi na jej pytania, są dla niej mili i zaprzyjaźniają się z nią. Jest też chłopak. Według Camille bardzo arogancki i nieznośny, ponadto lubi zabawiać się dziewczynami. Dziewczyna nie chce mieć z nim nic wspólnego, lecz wydarzenia, które nastąpią, przyniosą nieoczekiwany ciąg akcji...

... której prawie nie ma.

Książka Raven Stark napisana jest bardzo chaotycznie. Niewiele można dowiedzieć się z opisów, które przeskakują z sytuacji do sytuacji lub opisują jeden wątek, a nagle, ni stąd ni zowąd, następuje początek nowego. Ponadto nie są to dokładne opisy, często ich brakuje lub są za krótkie. Postaci opisywane są pobieżnie - miałam wrażenie, że każda z nich ma inne cechy wyglądu, zupełnie jakby autorka chciała zawrzeć w swojej powieści każdy kolor włosów i oczów, niekoniecznie ze względu odróżnienia bohaterów. Każdy z nich ma jakiś tam charakter, odróżniający go od innych (niewiele da się zauważyć), lecz osobiście nie mogłam wyobrazić sobie każdej z postaci, a przede wszystkim Camille. Dialogi również pozostawiają wiele do życzenia. Niektóre są bez sensu, równie dobrze mogłyby zostać usunięte, inne zaś są monotonne, zbyt ckliwe... Dochodzi do tego język, jakim są napisane. Zarówno dialogi i jak opisy są napisane językiem typowo podwórkowym, używanym przez każdego z nas, w którym występują różnego rodzaju błędy i nie brzmi to dobrze. Ponadto urywane rozmowy, przerywanie w ich trakcie, nikt nikomu nie da dojść do słowa, Camille nie może się niczego dowiedzieć... Bez przesady. Są inne sposoby na przekazanie emocji, ewidentnie tu brakujących.

W takich momentach zazwyczaj chwalę pomysł, fabułę. Tu jednak nie mogę tego zrobić. Czytałam tę książkę z wielkim bólem, pragnąc dotrwać do końca. Przez większość stron nie wiedziałam, z jakiego powodu Camille się tam znalazła, ani co "magicznego" jest w tym miejscu. I, uwaga - spoiler - przemienianie się w wysokie, niebieskie postaci? - koniec - Nic intrygującego, a wręcz... kojarzone z Edwarem ze Zmierzchu, którego skóra błyszczała się w słońcu. Szczerze myślałam, że autorka pójdzie w innym kierunku... Choć być może zaciekawiłoby mnie to, gdyby od samego początku była akcja związana z przemieniającymi się osobami, coś by się działo. A tak, nawet na końcu powieści nie doczekałam się tego.

Fabuła nieco oklepana, nieco bez sensu i rewelacji, powiedziałabym nawet, iż nudna. Książka, nawet jeśli skierowana do młodzieży, powinna zaskakiwać w jakiś sposób. Nawet jeśli chodzi o zwykłe, codzienne sprawy. Życie przecież potrafi zaskakiwać! A tu... Nie zaskoczyło mnie nic. Być może jedynie zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Bo kto spodziewałby się zakończenia w samym środku wojny? Zabili jedną osobę, padła martwa i bum! Koniec! A co z innymi? Co z Camille?

Momentami miałam wrażenie, że autorka sama nie wie, o czym chce pisać. Ma jakiś zarys i tyle. Kawałek pomysłu i zachciankę, aby coś napisać. Obejrzała parę seriali (skojarzyło mi się PLL, gdzie w rozmowach dziewczyny często milczą albo po prostu wychodzą) i nagle pojawiła się myśl - o! Coś z niebieskim! Internat, przecież nigdy tego jeszcze nie było. Cóż. Jeśli chce się stworzyć coś na wzór tego, co już było, trzeba mieć dobry pomysł, aby się niejako wybić. Bo jeśli czyta się po raz enty podobne powieści, po prostu nikogo nie interesują. Ja nie czytam książek fantastycznych i młodzieżowych zbyt często, a mnie i tak nie zaciekawiła.

Nie będę tutaj zwracała uwagi na wiek Raven, ponieważ piętnastolatki potrafią dobrze posługiwać się językiem polskim. Jeśli Raven Stark nie potrafi, to może powinna poczekać z wydawaniem książek?
Książka według mnie nie ma potencjału, a widząc okładkę, można by mieć zbyt wielkie oczekiwania.
I wciąż nie mogę zrozumieć jednego - dlaczego Camille ciągle spała (pomijając uzasadnione sytuacje)? Dlaczego nie mogła się niczego dowiedzieć?
Może kiedyś ponownie usłyszę o Raven Stark i sięgnę po jej powieść, która mnie zachwyci.

niedziela, 31 stycznia 2016

Niewiarygodne!




Cześć, hi, hallo i bonjour! 
Nigdy nie pomyślałabym, że zmiana jednej cyferki (bądź całej liczby) w zapisie aktualnego roku zechce zmienić coś w moim życiu. Nowy rok i co z tego? Kolejne, te same miesiące, dni, dalej trzeba jeść, uczyć się, spać, pracować, żyć, egzystować. Jednak w tym miesiącu coś mnie tknęło, rzekłabym - poczułam coś. Powinnam coś zmienić - pomyślałam, zadumana. - Jest jakoś inaczej - ciągnęłam dalej myśl. Być może coś już się zmieniło. Nie wiem jeszcze wszystkiego. Ale jedno jest pewne - blog odżyje. Po długiej przerwie znowu zapragnęłam być blogerką, recenzentką. Z moją systematycznością był jakiś problem - i pewnie nadal jest - ale myślę, że się pozbieram, ustabilizuję. Tak, trzeba coś w końcu zrobić.

Dzisiaj nie będzie recenzji, ponieważ najpierw chciałam przekazać wam tą wiadomość. Nie wiem, ile jeszcze osób o mnie pamięta, więc muszę na nowo budować znajomości. Trudno, moja wina. W związku z tym pozwolę się wam zapoznać z kilkoma pozycjami, które w ostatnim czasie zagościły na mojej nowej półce, stworzonej specjalnie na książki (i już brakuje mi miejsca!). Oprócz tych poniżej mam jeszcze parę powieści wypożyczonych, lecz aktualnie przechwyciła je moja mama, która w przerwach między Wspaniałym stuleciem wręcz je pożera. 



Połowę z nich już przeczytałam, więc być może pojawią się ich recenzję. Ponadto w najbliższym czasie możecie spodziewać się opinii o Spalonej róży, serialu Pretty Little Liars, Hellheaven. Taki mały spoiler. 

I na koniec dzisiejszego dnia piosenka, która od lat jest moją ulubioną. 




niedziela, 20 września 2015

Najlepszy narzeczony na świecie?

Wiecie, jak długo go chciałam? Chociaż kiedyś zastrzegałam się, że nie mogłabym tak czytać. Przecież papierowe książki są duże lepsze. Ale teraz... gdy mieszkam w Niemczech... on jest cudowny! Mój narzeczony dobrze wiedział, co bym chciała dostać.


Mój kindelek. :3
Muszę teraz znaleźć idealne dla mnie etui. I szukać ebooków.



Macie? Lubicie tak czytać?

piątek, 18 września 2015

STOSIK. :)

Wczoraj, tuż przed zaśnięciem, naszła mnie jedna myśl. Blog. A może jednak mi tego brakuje? Dawno nie pisałam. I chociaż czytałam książki, nie pomyślałam o tym, aby je wam przybliżyć. Zresztą nie wiem nawet, czy ktoś jeszcze chciałby tutaj zaglądać. 

A może znowu zacznę to robić? 

Może tego potrzebuję?

Nie wiem. Dowiem się za jakiś czas.

Dzisiaj mam dla was małą kolekcję książek, która przybyła do mnie ostatnio z Polski. Szkoda, że nie znam jeszcze niemieckiego na tyle, aby czytać książki w tym języku. Ah! 
Od dołu:



1) Joseph Murphy - Potęga podświadomości --> czytałam ją już jakieś dwa razy, ale postanowiłam do niej wrócić
2) Jo Nesbo - Trzeci klucz --> jak zawsze czytam jego książki nie po kolei
3) Henning Mankel - Piąta kobieta --> Nie mogę przebrnąć, ale może kiedyś skończę
4) Pierre Lemaitre - Alex --> przeczytane
5) Tess Gerritsen - Osaczona --> w trakcie czytania, szybko idzie

Plus wzięłam sobie z księgarni trzy "próbki" książek, oczywiście po niemiecku, żeby oswajać się z tym językiem. :) 

środa, 8 lipca 2015

61. Dziewczyna nn - Ewa Kaliściak

Novae Res, tekst przed korektą. 


Ile razy czytaliśmy już książki, w których główną bohaterką jest szara myszka? Jej życie jest typowe, przeciętne, jak każdej nastolatki. Szkoła, plotki z koleżankami, wyjazdy z księdzem. Ile podobnych osób znamy? Jednak od realnego świata różni ją jedno - zakochał się w niej chłopak. Przebojowy chłopak. Chłopak, który podoba się wszystkim dziewczynom, który miał wiele dziewczyn. W prawdziwym świecie na pewno zdarzają się takie sytuacje. Jednak ja nie jestem taką optymistką. 

Zacznę od tego, że nie polubiłam się z ebook'ami. Mając książkę w ręku, nie czuję mijanych kartek i tych, które jeszcze przede mną. W pdf'ie natomiast czytanie nie sprawia mi przyjemności. Jednak wyjazd za granicę zmusił mnie do czytania w takiej formie, ponieważ nie mam tu dostępu do polskich książek. I pewnie będę musiała zaopatrzyć się w czytnik, aby nie nagrzewać aż tak laptopa. 

Po tą pozycję sięgnęłam tylko dlatego, że miałam ochotę przeczytać coś prostego. Nie wymagałam zbyt wiele od tej pozycji. Jednak nigdy nie pomyślałabym, że jej czytanie będzie dla mnie aż taką katorgą! 
Fabuła jest aż nazbyt prosta - dziewczyna jedzie na wycieczkę z księdzem, gdzie jest również najprzystojniejszy chłopak w szkole. Przypadek? Zaczynają ze sobą rozmawiać. Już po dniu (lub dwóch) są razem! Jakie to romantyczne. Ale ale... nie mogą się ujawnić. On ma zawody i nie może rozpraszać swojej uwagi. Tak więc w szkole się unikają. I jest coś jeszcze - dziewczyna dostaje sms, z których treści wynika, że ktoś nie chce, aby spotykała się z owym chłopakiem. Czy miłość (ha!) Uli i Tomka przetrwa? 

Domyślcie się końca. 

Miała być to książka o miłości. A dostałam jakieś szkolne zauroczenie, szkolną miłość, której nawet nie można nazwać miłością. Bohaterowie posługiwali się językiem sztucznym, którego nie można nazwać nawet mową potoczną. Nie potrafiłam w pełni wyobrazić sobie wszystkich postaci. I - najważniejsze - dlaczego ta książka jest taka długa? Stanowczo za dużo stron. Za dużo stron o niczym. 

Klapa. Nie polecam. 

niedziela, 3 maja 2015

Sprzedam!

Jako iż potrzebuję trochę pieniędzy, postanowiłam pozbyć się kilku pozycji. Książki czytane raz bądź wcale, w idealnym stanie. 



1) Magda Bielicka - Lista --> 10zł. 
2) Marcus Sakey - Dobrzy ludzie --> 15 zł.
3) Adrian Zawadzki - Krwawy umysł --> 15 zł.
4) Brian Damato - Królestwo Słońca --> 15 zł.
5) i 6) Paweł Leśniak - Równowaga i Zachwianie --> 30 zł za dwie części, możliwość kupna jednej.
7) Wul Dorn - Po drugiej stronie jaźni --> 18 zł.
8) S. Max, L. Lauber - Wszystko jest możliwe --> 10 zł. 

Do ceny książki należy doliczyć koszt przesyłki. Wszelkie pytania proszę kierować na mail: zaslodkakawae@wp.pl 

piątek, 10 kwietnia 2015

Stosik!

Czy dzisiaj mógłby być lepszy dzień? Nie dość, że piątek, to jest gorąco, a na dodatek przyszła wyczekiwana przeze mnie paczka z książkami! W ten weekend na pewno nie będę uczyć się do matury. ;) 







Wydaje mi się, iż tytuły i autorzy są czytelni, więc nie będę po kolei wymieniać. Oprócz Fanaberii (którą otrzymałam do recenzji) wszystkie książki zamówione są z księgarni internetowej. Czytaliście którąś z tych pozycji? Nie jest ich za wiele, no ale po maturze na pewno będzie więcej. 


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

60. Zapach tytoniu - Marta Wiktoria Kaszubowska





wydawnictwo: Novae Res 
data wydania: 12 marca 2015 r. 
ilość stron: 304
kategoria: literatura obyczajowa 



Jak już wspominałam kilka razy, niezbyt często sięgam po książki polskich autorów, tym bardziej po debiuty. Niejednokrotnie, chcąc dać szansę świeżo upieczonym autorom, sparzyłam się na swoim wyborze. Mam to do siebie, że przeważnie wybieram źle, a gdy jednak zdarzy mi się wybrać coś dobrego, jestem z siebie niezmiernie dumna. Co w takim razie przyciągnęło mnie do tej powieści i czy to był strzał w dziesiątkę?

Okładka. Wybierając książki do recenzji tylko na nią zwróciłam uwagę. Mając przed oczami kilkanaście obrazków od razu odrzucam te, które oddają fantastyczny wątek książki. Prawie nie czytam fantastyki. Potem szukam tej, co mnie zaciekawi. W moim przypadku wybieranie książek po okładce przeważnie się sprawdza (tylko chyba jeśli chodzi o debiuty nie mogę trafić na nic naprawdę dobrego). Tak więc czekając na przesyłkę, nie miałam pojęcia, o czym będzie owa książka. Spodziewałam się jedynie powieści obyczajowej, lekkiej, idealnej na jeden lub dwa wieczory. 

"Zuza jest bibliotekarką mieszkającą w samym sercu Szczecina. W jej życiu nie ma miejsca na nieprzewidywalność – codzienność dzieli między pracę, spotkania z Filipem i czytanie książek. Rutyna niszczy w Zuzie kreatywność literacką – od dłuższego cza su nie napisała nic sensownego, a kiedyś przecież poświęcała tworzeniu każdą wolną chwilę. Nawet kultura indyjska nie osładza gorzkiej świadomości wypalenia. Nagle otwiera się przed nią inny świat  – świat miłosnych uniesień, ciekawych przyjaźni i nowych możliwości. Czy da sobie szansę na szczęście? Czy odważy się sięgnąć po zakazany owoc?"

Po opisie niewiele osób mogłoby sięgnąć po "Zapach tytoniu" z zaciekawienia. Rutyna, miłość, książki, inny mężczyzna... Nie widać tu nic nowego. Jednak sądząc po tytule spodziewamy się oderwania od schematu. Przynajmniej ja się spodziewałam. 

"Zapach tytoniu stał się dla niej zapachem utraconych nadziei, wspomnień, niezrealizowanych planów. Zapachem mężczyzny, którego naprawdę kochała."

W rzeczywistości tytuł ma niewiele wspólnego z fabułą powieści, co mnie niezmiernie zasmuciło. Spodziewałam się większego powiązania. Cała fabuła opiera się na miłości. O rutynie już nie można mówić, bowiem Zuza, poznawszy pewnego mężczyznę, zaczyna komplikować sobie życie. Sobie i innym. Jakie to przewidywalne...  Jednak czy miłość do mężczyzny starszego o ponad 20 lat i do tego ojca swojego chłopaka nie jest skomplikowana? A co z Filipem, chłopakiem, który zrobiłby dla niej wszystko? 
Jak to w życiu bywa, zawsze wybieramy tą niejako gorszą opcję, przez którą powstają same problemy.  

Osobiście nie jestem zwolenniczką tego typu literatury. Kiedy jednak czasami mam ochotę na przeczytanie czegoś lekkiego, sięgam po książki, w których coś się dzieje. Tutaj nie zauważyłam nic, co mogłoby wzbudzić moje zainteresowanie. Ot, zwykła historia nie w pełni szczęśliwej studentki, która szuka czegoś nowego w życiu i nieszczęśliwie się zakochuje. Jak już wcześniej wspomniałam, takie historie się zdarzają w rzeczywistości. Dlaczego więc miałyby być ekscytujące?
Czasami jednak są. Lecz nie w tym przypadku. Debiut Kaszubowskiej mnie nie zachwycił, mimo iż nie podeszłam do niego sceptycznie. "Zapach tytoniu" nie był książką, którą przeczytałam szybko. Męczyłam się z nią kilka dni, ponieważ niekiedy opisy sprawiały, że przymykałam oczy nad książką. Historia ta, mimo przepełniania uczuciami i emocjami, miała ich za mało. Za dużo było zbędnych opisów. Ponadto cały czas czegoś mi brakowało, co dodawałoby uroku całej powieści.

Jak więc oceniłabym tę książkę? Tylko przeciętna. Mam nadzieję, że następnym razem trafię na coś lepszego.